Świąteczna lista życzeń emigranta

Śniło mi się dziś, że robiłam zakupy w naszym chińskim markecie i ku swojemu zdziwieniu znalazłam tam suchą krakowską. Skąd kiełbasa w moich snach? Zapewne zaistniała w nich za sprawą intensywnego rozmyślania nad emigrancką listą życzeń. Koleżanka poleciała na dwa tygodnie do Polski i rzuciła przed wyjazdem „będę mieć mnóstwo miejsca w walizce w drodze powrotnej, wyślijcie mi smsem co chcecie żebym wam przywiozła”. Limit bagażu to święta rzecz i taka okazja często się nie trafia- grzech nie skorzystać! Oczywiście najchętniej chcielibyśmy polskie WSZYSTKO! Ulubione serki i rzodkiewki, tonę książek, pumpernikiel, popisowy bigos taty, mamine krokiety, pierogi teściowej, kochanego kota i przyjaciół też upchnęlibyśmy do tej walizki. Niestety musieliśmy się ograniczyć do kilku kilogramów (że też nasz kot musi być taki wielki!) więc nie lada gimnastyką było ułożenie krótkiej, konkretnej i realnej listy życzeń. Skoro tak moją głowę ta  kwestia zajęła, że nawet w nocy spokoju mi nie daje, postanowiłam się ową listą podzielić. Zatem z Polski przylecą do nas:

  • sucha krakowska- no jakżeby inaczej!
  • kabanosy- w Chinach są słodzone, wyobrażacie to sobie?
  • ser żółty- tutaj najtańszy kosztuje 80 zł/kg,
  • wiśniówka i gorzka żołądkowa- żeby pokazać „nie polskim” znajomym, że wódka może być smaczna bo nie wierzą,
  • majonez – tutejszy jest oczywiście słodki a my kochamy majonez!
  • kosmetyki do blond włosów- z dość oczywistych powodów są tu absolutnie nie do kupienia,
  • książki i czasopisma- tak, my z tych dinozaurów co papier lubią.

BIGOS

Dość przyziemne te zachcianki, co? Lista moich życzeń z okazji zbliżających się świąt i przełomu roku a także dzisiejszego „koniec świata” jest rzecz jasna o wiele dłuższa, nie da się jednak pewnych rzeczy upchnąć do torby i na szczęście nie trzeba po nie jechać aż do Polski.  Zabawne jak z zadumy nad kiełbasą można gładko przejść do filozoficznych rozmyślań nad sensem istnienia. Czego zatem sobie (wiem, wiem dość to przewrotne) życzę?

Życzę sobie (to chyba oczywiste) mnóstwa podróży, przygód i wspaniałych wspomnień. Dużo zapału i energii do realizacji obranych celów- czyli żeby mi się po prostu chciało! Wytrwałości w postanowieniach (czyli nie palę i biegam!),  pomyślnych wiatrów, które popchną naszą życiową łódkę do właściwego portu i dobrych ludzi na mojej drodze. Cierpliwości to poproszę cały kontener bo u mnie zawsze z tym słabo, zdrowia (bo nie raz pokazało, że bez niego to można wszystko potłuc o kant… no wiecie) i żebym zawsze gdy zamknę oczy i przewinę „na podglądzie” ostatnie miesiące myślała tak jak teraz „ale ja mam fajne życie”. Chciałabym jeszcze nauczyć się odpoczywać, bez wyrzutów sumienia, że znowu czegoś nie zrobiłam- być dla siebie bardziej wyrozumiała po prostu. Mówić tak, by przekonać i pisać tak, byście nie mogli się oderwać i żeby sympatię Waszą zaskarbić mi się udało.

A czego Wam moi drodzy czytelnicy, poza uzależnieniem od Pojechanej życzę? Życzę Wam żebyście wiedzieli dokładnie czego chcecie od życia i zawsze odnajdywali w swoich bliskich to, czego szukacie i potrzebujecie. Żebyście byli szczęśliwi z miejsca, czasu i sposobu w jaki żyjecie, a jeśli tak nie będzie- siły i odwagi żeby to zmienić. Życzę Wam przyjemności z robienia dobrych rzeczy i tego miłego uczucia gdzieś koło żołądka gdy spotka Was życzliwość ze strony innych ludzi. A  przede wszystkim życzę Wam ciekawości świata i fantazji, które sprawi, że codzienność nigdy nie będzie ani szara, ani smutna. No dobra, a teraz możecie już iść lepić te pierogi.

wesołych świąt

8 thoughts on “Świąteczna lista życzeń emigranta

  1. jakbym widziała swoją listę „zachcianek” 😉 do mnie właśnie też wiśniówka już leci! Mam nadzieję,że jak jutro zajrzę do skrzynki to już będzie 😉 A żołądkową można znaleźć tutaj w sklepie – uwierzysz ? 😉 może to nie taki koniec świata jak myślałam 🙂 Życzę Ci spokojnych i radosnych Świąt! A sobie i innym życzę żebyś nam „blogowała” jak najdłużej 😉

  2. Bigos to akurat możesz w Shenzhen zrobić. Kapusta kiszona jest w tym ichnim odpowiedniku Makro (przy Decathlonie jest jeden), nie pamiętam lokalnej nazwy, ale logo i barwy mają takie, że nie pomylisz. Majeranek i dobrą kiełbasę (no, może nie „dobrą”, ale najbardziej zbliżoną do kiełbasy) w Yitian Holiday Plaza (naprzeciwko Windows of the World) – tam jest Ole! No a reszta to już ogólno dostępna jest.

    Dla mnie problemem były pierogi ruskie, bo białego sera ani SZ ani w HK nie uraczysz 😉

Dodaj komentarz